W naturze rzeczy, czasami, kryją się jej największe tajemnice. Otaczający ją kokon przekonań, sterepotypów, opinii a nawet naukowych rozpraw uniemożliwia, a nawet wyklucza jej poznanie.
Weźmy na przykład powietrze: znamy jego skład, własciwości i przeznaczenie. Naukowcy na cząstki rozłożyli jego strukturę. Malarze spędzili najlepsze lata swojego życia, by oddać na płótnach jego migotliwość. Lekarze jasno określili, czym powietrze dla nas jest i jak
nam służy. Codziennie miliardy ludzi dokonują w swych płucach, bezwiednie, wymiany gazowej, nie zastanawiając się, co we wdychanym powietrzu fruwa i że ono w ogóle jest. Jak tego pięknego, słonecznego dnia, dwudziestego szóstego kwietnia 1986 roku, po wybuchu w Czarnobylu.
Nie nie, poczekajcie. To nie jest rozprawa o atomie, tlenie i jego tajemnicach. To nie jest poetycka książka o kroplach mglistej szadzi na drapieżnych koronach drzew. Wręcz przeciwnie, nie ma w niej nic poetyckiego – to książka o przemocy poseparacyjnej. Niedostrzegalnej, radioaktywnej, zabijającej truciźnie.
Świat nazywa ją konfliktem małżeńskim. Świat mówi: kłócą się o dziecko. Albo: kolejna porzucona kobieta, która nie potrafi odpuścić. Lub: znajdźcie kompromis, jak ludzie. Nie histeryzuj, kobieto, to tylko rozstanie! Świat nie widzi przemocy, zamyka na nią oczy bo, jak pisze Judith Herman, tak jest wygodniej. Nie trzeba wówczas zajmować stanowiska, nie trzeba współczuć i narażać się na uwierający, niczym za ciasne gacie, dysonansik. A co najważniejsze, nie trzeba podejmować działań.
Ponieważ świat zamyka na przemoc oczy, zwłaszcza na tą psychiczną, tą która nie pozostawia ewidentnych, dostrzegalnych śladów, tym bardziej nie jest w stanie dostrzeć jej wynaturzonego zdziczałego, karmionego bezkarnością syna – przemocy poseparacyjnej.
A ona jest wszędzie, niczym powietrze.
Przemoc poseparacyjna zabija. Niszczy i pozbawia kobiety nadziei. Traumatyzuje. Zatruwa im życie na lata, kradnie je, obraca w nicość. Miażdży fizycznie i psychicznie. Zabiera spokój, dorobek, dzieci. Zaraża strachem i bezsilnością.
Przekleństwem natury rzeczy jest jej niewidzialność. Przekleństwem jest udawanie, że to, co skrzy się w powietrzu jest nieistotne, niegroźne. A nawet, w sumie, dość ładne. Przekleństwem są kulturowe mity, przekonania, ignorancja oraz bagatelizowanie doświadczeń setek tysięcy kobiet.
O tym jest ta książka.
O tym, czym oddychamy.
O przemocy.